Pił, jechał i zabił. Uciekł, nie pomógł. Wizerunku ani danych osobowych skazanego nie można upublicznić. Do sądu został przywieziony w kajdankach. Po wysłuchaniu wyroku trafił do aresztu, w którym przebywa juz od czerwca. Wczoraj po prawie dwugodzinnym procesie, sędzia Anna Rutecka-Jankowska z Sądu Rejonowego w Białogardzie mogła już odczytać wyrok: osiem lat bezwzględnego więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów dla 40-letniego mieszkańca Białogardu, który śmiertelnie potrącił 22-letniego Sebastiana Czosnowskiego. Młody mężczyzna zmarł mimo 40-minutowej reanimacji. Kierujący uciekł z miejsca wypadku, nie udzielił pomocy dla swojej ofiary. Do tragedii, która wstrząsneła miastem, doszło w połowie czerwca ubiegłego roku. Ostatnich czterech świadłow złożyło wczoraj swoje zeznania, jedna z kobiet powiedziała : był bardzo pijany, niegrzeczny i wulgarny w stosunku do mnie, wyszedł z baru wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon ja chciałam go zatrzymać lecz było już za późno, natychmiast wyjęłam telefon i wezwałam policje. Kolejni świadkowie dokładnie relacjonowali przebieg zdarzenia. To było około godz. 20 byłam na spacerze z córką, wnuczką i psami. Przed przejściem dla pieszych zatrzymał się jakiś jasny samochód. Ten drugi jechał bardzo szybko i wężykiem, zbliżał sie do przejścia. Wyprzedził stojący pojazd i wjechał na chodnik wprost w tego chłopaka, który szedł w krótkich spodenkach. Uderzył go z dużą siłą. Chłopak odbił się, poleciał w górę i upadł. Czarna Honda tylko delikatnie zwolniła ale później dodał gazu i odjechał- relacjonuje świadek. Kolejna kobieta-świadek zajścia powiedziała, że wezwała pogotowie, te reanimowało chłopaka przez około 40 min, lecz gdy odjechali bez żadnych sygnałów było już jasne, że ten nie żyje. -On tylko powiedział mi, że kogoś pier..... Chwilę później wpadła policja, skuli go i wyprowadzili. W sklepie usłyszałem, że kogoś zabił - tak relacjonuje mężczyzna, który spotkał sprawce po zdarzeniu w piwnicy. Oskarżony przepraszał rodziców zabitego chłopaka. Powiedział, że z tamtego dnia nic nie pamięta, okazał skruchę. -W imieniu rodziców apeluję o mądrość i odwagę sądu i wymierzenie maksymalnej kary 12 lat więzienia - powiedziała mecenas Emilia Kwietniewska-Zapart. Obrońca oskarżonego mecenas Donat Kozłowski - Oskarżony żałuje, nie chciał zabić, nie był karany, nie miał kłopotów alkoholowych. Kara 12 lat byłaby zbyt surowa - twierdził. Wyrok, który zapadł : 8 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów nie jest jeszcze prawomocny.