Domniemany sprawca gigantycznego pożaru, do którego doszło pod koniec tygodnia w Lulewiczkach koło Białogardu, jest już w rękach organów ścigania. Mężczyznę zatrzymał i przekazał mundurowym nasz fotoreporter.

Przypomnijmy, w nocy z czwartku na piątek w stadninie koni wybuchł pożar. W gaszeniu brało udział 7 zastępów straży pożarnej w tym 29 strażaków, którzy przez kilka godzin walczyli z ogniem.

Płonący budynek w znacznej części wypełniony był słomą i sianem. Na szczęście wewnątrz nie było żadnych zwierząt. Straty oszacowano na 80 tysięcy złotych.

Na miejscu zdarzenia był również nasz fotoreporter Grzegorz Galant, który zauważył podejrzanie zachowującego się mężczyznę. Ten z dużej odległości obserwował akcję gaśniczą. Dzięki błyskawicznej interwencji naszego fotoreportera udało się zatrzymać domniemanego sprawcę pożaru i przekazać w ręce policji.

Właściciel stadniny rozpoznał zatrzymanego mężczyznę. W przeszłości wykonywał różne prace porządkowe na terenie stadniny. 62-letni mieszkaniec Białogardu został zatrzymany jako osoba podejrzana o podpalenie i trafił do policyjnego aresztu. Był pijany.

Po wytrzeźwieniu w niedziele podejrzany został doprowadzony do białogardzkiej prokuratury.

Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić mężczyzna przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. W stosunku do niego zastosowano środek zapobiegawczy w postaci policyjnego dozoru. Trzy razy w tygodniu ma stawiać się na komendzie powiatowej policji w Białogardzie.

W rozmowie z nami podejrzany również potwierdził, że był na miejscu zdarzenia i przyznał, że doszło do zaprószenia ognia. Sam początkowo próbował gasić pożar, lecz odniósł obrażenia, wystraszył się i uciekł. Z ukrycia obserwował akcje strażaków. Miał lekko poparzoną nogę.