Opowiadanie chłopców z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Podborsku !!! KARP !!! Pewnego dnia, był to chyba 22 grudnia pływałem sobie w zbiorniku z wodą, w sklepie rybnym. Mnóstwo ludzi przychodziło na zakupy i ze zbiornika wyławiali karpie. z pewnością na potrawy wigilijne. Modliłem się aby mnie nie złapali i nie zamordowali. Modlitwy moje były na nic… W sklepie pojawiła się starsza Pani. Patrząc w jej niebieskie oczy, i widząc w nich przepełnione świątecznym nastrojem uśmiech i dobro, byłem pewien, że przy niej mogę się czuć bezpiecznie. Wrzuciła mnie do wiaderka z woda i podeszła do kasy, aby za mnie zapłacić. Wyszliśmy ze sklepu, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w nieznane (przynamniej dla mnie nieznane..). Podczas jazdy podskakiwałem w tym wiaderku, czują się przy tym bardzo niekomfortowo. Okno w autku było otwarte. Czułem przejmujący chłód.. przeczuwałem „coś” w swoich rybich ościach. Nagle – jak to bywa u kobiet – pani nieudolnie ruszyła kierownicą auta i wpadliśmy tylnym kołem w dziurę.. Moje rybie serduszko załopotało. Wypadłem przez okno samochodu, jeszcze szybciej niż się w nim znalazłem. Starsza Pani, mimo tego że przesympatyczna, jednak lekko przygłucha i niedowidząca, nie zauważyła tego dramatycznego wydarzenia. Znalazłem się na ulicy. Samotny, bez szans na przeżycia, otulony zimnym, śnieżnym puchem grudniowego śniegu. Nagle nadjechał pług – zima w tym roku nie zaskoczyła drogowców. Brutalnie zostałem zepchnięty na pobocze i już chwilę później stałem się nieproszonym gościem śnieżnego bałwana. Czyż tak miał wyglądać mój wyśniony, tegoroczny wieczór wigilijny? Nie wiadomo skąd, zupełnie nagle pojawił się młody człowiek, moja kolejna nadzieja. Mój wygląd musiał wzbudzić w nim litość. Podniósł mnie i zaniósł do domu. Okazało się, ze nie jest on jaroszem. Nie dość, że zmarznięty i wystraszony, to jeszcze z bólem głowy znalazłem się w kuchni. Bez skrupułów zostałem pozbawiony życia i 24 grudnia 2008r. znalazłem się na wigilijnym stole. Życzę smacznego!!! /Patryk O../