Wtorkowe pożary postawiły na równe nogi wszystkie dostępne jednostki straży pożarnej w powiecie białogardzkim. Chwilami sytuacja była bardzo dramatyczna i konieczne było wsparcie jednostek z sąsiednich powiatów. Po serii pożarów lasów i nieużytków do jakich doszło w ciągu dnia, przemęczeni i częściowo wyczerpani strażacy z powiatu białogardzkiego dopiero wtorkowym wieczorem stanęli przed największym tego dnia wyzwaniem.

Wybuch pożaru w lesie w okolicy Podwilcza początkowo nie wyglądał bardzo groźnie lecz dosłownie w ciągu kilku minut gdy zerwał się silny, porywisty wiatr sytuacja diametralnie uległa zmianie.

W pierwszych minutach gdy paliło się tylko leśne poszycie, sytuacja zdawała się być opanowana. Szybko rozprzestrzeniający się pożar dodatkowo podsycany wiatrem w sposób niekontrolowany przeniósł się do wyższych partii lasu. Chwilami wyglądało to jak piekło na ziemi. Ogień strawił kilka hektarów lasu a w szczytowym momencie w akcji gaśniczej brało udział aż 26 zastępów straży pożarnej.

Ponad setka strażaków przemieszczała się niemal tak szybko jak sam pożar z którym przyszło im walczyć. Rozwijali i zwijali węże w błyskawicznym tempie, budowali strategiczne sieci, którymi dostarczano wodę w najbardziej odległe części lasu by w końcu usłyszeć komunikat w radiostacji ...złapaliśmy pożar, sytuacja jest opanowana.

Po tych słowach zostało jeszcze kilkugodzinne dogaszanie. Bez dwóch zdań zarówno zawodowi strażacy jak i ochotnicy dali z siebie tego dnia wszystko by ratować mienie i życie mieszkańców powiatu białogardzkiego. 

W akcji brali udział również policjanci. Ci patrolując okolice przyległe do miejsc objętych działaniamiami poszukiwali osób mogących mieć coś wspólnego z zagadkowymi pożarami.