W dniach 21-­25 stycznia 2015 roku grupa GRYF LOK Białogard uczestniczyła w szkoleniu topograficznym z zaprzyjaźnioną grupą w Łowiczu Wałeckim. Już pierwszego dnia po przyjeździe dostaliśmy do przejrzenia mapy, którymi mieliśmy się posługiwać przez najbliższe dni. Instruktorzy wieczorem zebrali grupy, wyznaczyli trasy, dali nam określony czas i mieliśmy przejść swoje trasy w tym limicie czasowym. Już pierwsza trasa okazała się dla nas tą, którą chyba wszyscy zapamiętaliśmy najbardziej. W lesie, podczas wędrówki drogę przeszło nam nie jedno zwierze. Krążące pogłoski o wilkach w Mirosławcu dodatkowo budowały atmosferę. Do miejsca noclegowego dotarliśmy parę minut po limicie czasowym. Okazało się, że trochę zboczylismy z trasy, więc razem z instruktorem wróciliśmy na trasę, żeby poszukać błędów w naszej wędrówce. Szybko je znaleźliśmy, policzyliśmy parokroki, zmierzyliśmy azymuty i odmaszerowaliśmy na świetlicę uciekając przed świtem. Po porannej pobudce i śniadaniu rozpoczęliśmy zajęcia z terenoznawstwa. Początkowo były to zajęcia czysto teoretyczne w posługiwaniu się kompasem i mapą. Zajęcia prowadził nam pan Paweł, który jest instruktorem S.E.R.E. Po zapoznaniu się z podstawowymi informacjami o tematyce topografii i terenoznawca, instruktor zabrał nas w teren aby sprawdzić wiedzę teoretyczną i wykorzystać ją w ćwiczeniach praktycznych. Podzielenie nas na dwójki i wyznaczenie zadań. Szło całkiem sprawnie i szybko, co prawda w niektórych zadaniach były duże rozbieżności, lecz nikomu nie szło źle. Pan Paweł chyba nawet był zadowolony z naszych wyczynów. Ostatnim czwartkowym zadaniem był powrót do świetlicy, mieliśmy wrócić najprostszą trasą, sprawdzać i zapisywać azymuty oraz mierzyć odległości do skrzyżowań. Po dotarciu na świetlicę, czekała na nas zupa, przyrządzona przez nasze dziewczyny oraz Pana Tomka. Była to pyszna pomidorówka. Po obiedzie, w sumie to obiadokolacji nasz grupa razem z instruktorem ruszyła w kolejną niezapomnianą trasę. Mieliśmy dojść do miejsca w którym było miejsce ogniskowe. Na naszej drodze znajdował się wielki wąwóz, który staraliśmy się ominąć idąc okrężną drogą, co przyniosło ze sobą kilka problemów. Lecz my akurat z problemami radzić sobie potrafimy! Słysząc dźwięk gwizdka doszliśmy do miejsca docelowego. Tam szybko zajęliśmy się rozpalaniem ognia i ogrzewaniem się przy nim. Po 21 ruszyliśmy w drogę powrotną. Zasnęliśmy jak zwykle zmęczeni trudnymi zadaniami. Kolejny dzień i pobudka tuż po świecie. Czekały na nas kolejne wyzwania. Instruktorzy podzielili nas na dwa zespoły składające się z dwóch ekip. Trasy te poszły nam szybko i łatwo, teraz już z większą ochotą oglądaliśmy tropy zwierząt w lesie i odtwarzaliśmy sytuacje w których mogły się znaleźć owe zwierzęta. Na dowód przejścia trasy zgodnie z mapą, fotografowaliśmy charakterystyczne punkty lasu. Gdy pierwsza grupa dotarła w miejsce ogniska z poprzedniego dnia, wykonała zadnie polegające na sprzątnięciu i przygotowaniu terenu na kolejne ogniska, po wykonaniu telefonu do instruktorów o dalsze instrukcję, ruszyła na świetlicę tak, aby nie spotkać po drodze drugiej grupy. Zadanie było ciekawe i powiodło się. Zaraz po powrocie z trasy mieliśmy dosłownie 5 min, aby załatwić potrzeby fizjologiczne czy też przebrać się w mundury wyjściowe. O godzinie 18:00 zbiórka przed świetlicą podział na czwórki i do aut. Jedziemy na obchody 7 rocznicy katastrofy CASY. Przed godziną 19:00 w kolumnie dwójkowej maszerowaliśmy pod pomnik upamiętniający katastrofę. Przyjęliśmy postawę zasadniczą wysłuchaliśmy hymn lotników oraz hymn państwowy. Następnie przypomnienie imion, nazwisk oraz stopni wojskowych wszystkich ofiar którzy zginęli w katastrofie, po czym oddanie salwy honorowej przez żołnierzy oraz złożenie kwiatów pod pomnikiem. Później podziękowanie za przybycie i koniec oficjalnych obchodów upamiętniających. Zostało na już tylko zrobić ,, w prawo zwrot" i za instruktorem Szymonem wymarsz spod pomnika. Powrót na świetlicę, wypicie gorącej herbaty, gdyż pod pomnikiem nie było ciepło jak to bywa w styczniu. I to wszystkie atrakcje jakie czekały na nas w piątek. Nie mogliśmy doczekać się soboty gdyż, właśnie w sobotę miał odbyć się 'test' sprawdzający nasze umiejętności. Po wieczorze gier i kabaretów szybko odpłynęliśmy do krainy snów. W sobotę powitaliśmy dzień o dziewiątej. Zjadłszy śniadanie wyruszyliśmy, podobnie jak w przeddzień pod pomnik katastrofy CASY. Tam mieliśmy okazję pozbierać łuski z salwy honorowej oraz posłuchać dokładniejszej historii tragedii. Byliśmy niemało wstrząśnięci tym, co usłyszeliśmy. Po powrocie do świetlicy na krótki odpoczynek dostaliśmy instrukcje odnośnie sobotniej trasy. Zostaliśmy podzieleni według grup (GRYF i Pantery). Każda miała wyznaczone inne punkty, na których musieliśmy zrobić zdjęcia charakterystycznych obiektów. Załoga GRYFU miała za zadanie odnaleźć dziewięć miejsc. Nie obyło się bez drobnych problemów, lecz zarówno punkty jak i cel zostały odszukane. Koniec wędrówki znajdował się nad brzegiem jeziora, gdzie czekało na nas pokaźnych rozmiarów ognisko. Nie zwlekaliśmy z pieczeniem kiełbas i innych produktów (takich jak ciasteczka). Niedługo po tym dołączyły do nas Pantery. Długo grzaliśmy się przy ogniu, lecz nadszedł czas na powrót do świetlicy. Tam nie ominęła nas przepyszna zupa pomidorowa. Na wieczór zaplanowaliśmy seans kabaretowy, lecz z powodu problemów technicznych musieliśmy z niego zrezygnować. W zamian za to znaleźliśmy inne zajęcia, m.in. gra w SOLO, Jungle Speed czy pytania. Czas przy grach minął bardzo szybko i trzeba było iść spać. Przedostatni dzień w Mirosławcu minął ciekawie i zabawnie. W niedzielę wstaliśmy jak zwykle wcześnie, po tylu dniach krótkiego i przerywanego snu byliśmy już padnięci. Smuciła i zarazem cieszyła myśl o powrocie do domu, do własnego łóżka i przespaniu w nim wielu godzin. Zaraz po śniadaniu zaczęliśmy się pakować i żegnać z osobami wyjeżdżającymi wcześniej. Pożegnania jak zwykle są najbardziej dołujące. Po sprzątaniu i czasie wolnym przyszedł czas i na nas. Przyjechali po nas rodzice i wróciliśmy do naszego kochanego Białogardu, naszych domów i łóżek. Podsumowując, zajęcia nauczyły nas wielu rzeczy i utwierdziły w przekonaniu, że to ,,Praktyka czyni mistrza"