To opowieść, która pokazuje, że nawet gdy życie podcina skrzydła, duch walki może unieść człowieka wyżej niż kiedykolwiek. Historia o determinacji, sile charakteru i prawdziwej pasji. Historia, która wydarzyła się naprawdę – na wodach Estonii, podczas największego maratonu kajakowego w Europie.

Vohandu Marathon – 100 kilometrów wodnej trasy, ponad 1300 uczestników, setki osad z całego świata i wśród nich Piotr Rosada, białogardzki kajakarz znany z licznych sukcesów w kategorii K1. Tym razem – dla odmiany i wyzwania – wystartował w kategorii K2mix razem z Agatą Bedynek-Chodołą. Miesiące przygotowań, treningi, wyrzeczenia – wszystko po to, by znaleźć się na podium 20. jubileuszowej edycji maratonu.

I byli na dobrej drodze – po 30 kilometrach wciąż w ścisłej czołówce. Aż do momentu, który zaważył na wszystkim.

Podczas przenoski inna osada zrzuciła ciężki ponton wprost na ich kajak. Uderzenie było na tyle silne, że pękł pokład i wyłamało się gniazdo trzymające ster. Praktycznie wyrok – koniec marzeń o podium, koniec wyścigu. Wydawałoby się, że nie było sensu dalej walczyć. A jednak…

Nie poddali się.

Zamiast zejść z trasy, naprawili kajak prowizorycznie, ręcznie klejąc to, co zostało. Stracili dwie godziny – bezcenny czas w wyścigu na wynik. Ale wrócili na wodę i… dopłynęli. Bez sprawnego steru, z uszkodzonym pokładem, pokonali jeszcze 70 kilometrów w trudnych warunkach. Nie dla miejsca na podium – ale dla honoru, ducha rywalizacji i własnej satysfakcji.

Mimo dramatycznych okoliczności, ukończyli maraton na 17. miejscu w swojej kategorii oraz na 127. miejscu w klasyfikacji generalnej, wśród ponad 1300 osad.

To nie był zwykły wyścig. To była lekcja charakteru.

Bo sport to nie tylko medale – to przede wszystkim serce, siła ducha i odwaga, by płynąć dalej, nawet gdy wszystko wokół mówi: „odpuść”.


Źródło: Facebook Powiat Białogardzki